„Twój Vincent” jest rarytasem. W tym filmie jest magia! Rozmowa z Dorotą Roqueplo, kostiumografką

12.01.2015 , Warszawa . Duzy Format , na zdjeciu Dorota Roqueplo - kostiumograf , makijaz i fryzura Aneta Kacprzak . Fot. Maciej Zienkiewcz

Dziś premiera niezwykłego filmu animowanego, Twój Vincent. Z tej okazji prezentujemy rozmowę z Dorotą Roqueplo – kostiumografką, która miała wyjątkowe zadanie stworzenia kostiumu filmowego do animacji

Z jakim nastawieniem oglądała pani ten film po raz pierwszy?

Dorota Roqueplo*: Muszę przyznać, że bałam się tego filmu. Od samego początku, kiedy usłyszałam, że niemal każdy kadr ma być malarski, zastanawiałam się, czy to będzie wyglądało naturalnie i czy uda się zachować kreskę van Gogha.

Odetchnęła pani po seansie?

Mało powiedziane – efekt końcowy mnie olśnił. Jestem szczęśliwa, że brałam udział w tej produkcji i dumna, że jej twórcy mnie do niej zaprosili. Tak jak wcześniej „Młyn i krzyż” Lecha Majewskiego, „Twój Vincent” jest rarytasem, który daje kostiumografowi niesamowitą satysfakcję. Przy takich produkcjach można się twórczo wyżyć. A największą nagrodą jest dla mnie możliwość obejrzenia po raz pierwszy filmu na dużym ekranie – wtedy widzę, jak działają moje pomysły. W tym filmie jest magia!

Wiedząc, że ujęcia będą malowane, mogła pani odrobinę odpuścić?

Nie, w żadnym wypadku! Tu wszystko musiało być na tip-top.

Każda postać w kadrze była jednakowo ważna? 

Tak. Na początku pojawił się zgrzyt. Padła propozycja, żeby postaci z drugiego, trzeciego planu grały w dżinsach i koszulach. Bo przecież i tak każdy kadr będzie przemalowywany. Żachnęłam się, że nie ma mowy. Bo jak  malarz miałby potem sobie poradzić z fakturą tych dżinsów? W „Twoim Vincencie” mamy drugą połowę XIX wieku. Tu nie może być taryfy ulgowej. W kinie nie można udawać – żeby wygrać, musi być totalna prawda. To jest zresztą moja niezmienna dewiza. Zawsze się sprawdza, a skończony film jest cudowną nagrodą za te starania. Duch van Gogha unosił się nad „Twoim Vincentem”, bo oglądając film nie mogłam uwierzyć, jak pod warstwami farby widać każdy detal kostiumów. Jestem w stanie je rozpoznać nawet u statystów! Vincent musiał tu nieźle namieszać!

Jak pani przygotowywała się do tej pracy?

To była normalna, solidna dokumentacja, ale też, ze względu na charakter tego filmu, studia nad obrazami, otoczeniem artysty, charakterystyczną dla jego twórczości kolorystyką. Na szczęście zachowało się sporo zdjęć z okresu życia van Gogha. Jest też mnóstwo świadectw obyczajowości tej epoki. Tu każdy szczegół miał znaczenie – to, że malarz wychowywał się w Holandii, w rodzinie protestanckiej podpowiada nam inne faktury, kroje i kolory w ujęciach z jego dzieciństwa, niż kiedy pokazujemy czas spędzony w Paryżu. Na tym etapie musiałam się zamienić w mola książkowego.

Kostiumy były szyte?

Nie wszystkie. Szyliśmy większość kostiumów pierwszoplanowych postaci. Jedynie suknia Adeline Ravoux, córki właściciela gospody w Auvers, gdzie mieszkał van Gogh, jest przerobioną sukienką z epoki. Buszowałam po francuskich magazynach, znajdowałam tam autentyczne materiały, zachowane stroje. Na potrzeby filmu je przerabiałam, przywracając później do pierwotnego stanu. Część trzeba było spatynować, przefarbować, tak, żeby kolor odpowiadał temu, co widzimy na obrazach.

Ówczesne stroje miały tak intensywne kolory jak na płótnach van Gogha?

Nie wszystkie. On dodawał koloru, używał ostrych barw. Ludzie nie nosili wtedy strojów w tak żywych kolorach. Chociaż może to mylne wrażenie, bo ubiory, które się zachowały z tego czasu, zdążyły wyblaknąć, stracić kolorystyczną werwę. Ale np. marynarkę Armanda Roulina, głównego bohatera filmu, musiałam przefarbować  tak, by była o ton ciemniejsza niż u van Gogha. Taśma filmowa nie wytrzymałaby takiego natężenia żółci. Wolałam ją zgasić.

 

* Dorota Roqueplo, kostiumograf, autorka kostiumów do m.in. filmów „Młyn i krzyż” Lecha Majewskiego, „Hiszpanka” Łukasza Barczyka i „Mój Nikifor” Krzysztofa Krauzego. Członkini Polskiej i Europejskiej Akademii Filmowej. Wywiad został przeprowadzony podczas festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu, gdzie odbył się pierwszy w Polsce pokaz „Twojego Vincenta”


Materiał partnera zewnętrznego