Wielu fanów po zakończeniu serii „Gra o tron” uznała, że nadchodzą czarne czasy dla platformy HBO. Serial przedstawiający historię zawartą w „Pieśni ognia i lodu” R.R Martina był absolutnym bestsellerem i przywiódł przed ekrany miliony widzów. Samo jego zakończenie jest sprawą skrajnie dyskusyjną, aczkolwiek można sądzić, że złe opinie mogą być uwarunkowane brakiem kolejnego sezonu, a nie samym zakończeniem, na które posypały się gromy od wściekłych fanów. Los bywa jednak nieprzewidywalny i zafundował serialowym maniakom prawdziwy rollercoaster. Tą bombą jest serial „Czarnobyl’, który trafił na platformę chwilę po pojawieniu się finałowego odcinka „Gry o tron”.
Świat spowity mrokiem
Serial „Czarnobyl” pokazuje wydarzenia i kulisy awarii elektrowni czarnobylskiej. Sama akcja od pierwszego odcinka trzyma widza w napięciu. Początek niczym trzęsienie ziemi u Hitchcocka. Oglądamy starszego człowieka podczas nagrywania swoich wspomnień. Mamy poczucie, że akcja serialu będzie retrospekcją jego pamięci. Cały czas odczuwalne jest poczucie inwigilacji, porównywalnej do tej z książki Orwella „Rok 1984”. Po ukryciu kaset, profesor Walerij Legasow przygotowuje kilka misek z jedzeniem dla swojego kota. Wnikliwy widz już będzie przeczuwał, że stanie się coś dramatycznego. W rzeczy samej tak się dzieje. Naukowiec się wiesza.
Tak jest towarzyszu Diatłow!
Akcja serialu jest umiejscowiona w mieście Prypeć. Ukazana jest awaria reaktora i jej skutki. Są one skrajnie drastyczne, gdyż wszyscy, którzy zostali wysłani do ogniska zapalnego umierają w przeciągu kilku dni w strasznych mękach. Kompletnie odrealnionym światem jest ukazanie spokojnego, rosyjskiego aparatu propagandowego, który od samego początku bagatelizuje sprawę, a później próbuje ją zatuszować. Idealną postacią, która urzeczywistnia pogląd skrajnego komunisty jest towarzysz Diatłow. Jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko wyrobić obowiązujące go normy, a wręcz skrajnie je przekroczyć dla chwały i orderów. Nie obchodzi go dobro jego ludzi, ani bezpieczeństwo i dokłada przysłowiową cegiełkę do eksterminacji tysięcy istnień.
A jednak miłość
Sam serial jako przedstawienie wydarzeń z przeszłości, która mogła zmienić bieg historii mógłby nie zwrócić takiego zainteresowania wokół siebie. Do akcji dołącza dramatyczny wątek miłosny. Uczucie młodego małżeństwa zostaje poddane próbie, kiedy w nocy 26 kwietnia 1986 roku strażak Wasilij Ignatenko zostaje wezwany do gaszenia palącego się dachu. W rzeczywistości jest to ostania jego podróż. Podczas akcji mężczyzna zdaje sobie sprawę z obrotu zdarzeń i wie, że czeka go najprawdopodobniej śmierć. Mimo to grupa strażaków wyrusza wgłąb radioaktywnego pożaru. Na moment zostaje zatrzymane tempo i następuje cisza. Jest to minuta ciszy dla ofiar katastrofy, którzy zginęli, aby ratować miliony istnień.
Martwe marzenia
Żona Wasilija nie potrafi się pogodzić z biegiem zdarzeń. Towarzyszy mężowi do jego ostatnich chwil. Każda rozmowa pomiędzy nimi chwyta widza za gardło i przenosi w metafizyczny świat miłości, która zostanie pokonana przez śmierć. Grozy dodaje ciąża kobiety. Przez kontakt z mężem nieświadomie zabija ona swoje dziecko, które w ten sposób pochłania zabójcze substancje. Do łez doprowadza oddział likwidujący zwierzęta. Nie byłoby to tak drastyczne, gdyby nie fakt, że są one chowane w masowych grobach i zalewane cementem. Akcji towarzyszy fenomenalnie dobrana muzyka, która sama w sobie sprawia, że widz wpada w melancholijny nastrój i zaczyna poświęcać czas na rozmyślanie o życiu i jego sensie.
Przedstawienie toku wydarzeń katastrofy czarnobylskiej było wyczekiwane od lat. Społeczeństwo potrzebowało ujrzenia prawdziwej historii i jej dramatu. Było blisko tragedii. Gdyby doszła ona do skutku życie na wschodnich kresach byłoby w wielu miejscach niemożliwe, a negatywne skutki odczułaby cała Europa.
Władze rosyjskie od momentu katastrofy zaniżają dane o osobach, które poniosły śmierć wskutek wybuchu. Według władz to tylko kilkadziesiąt osób. Naprawdę jest to o wiele, wiele więcej. Podobnie jak w serialu zginęło wielu strażaków i operatorów czarnobylskiej elektrowni, kilku nawet wcale nie odnaleziono do dnia dzisiejszego. Nie wiemy ile osób zachorowało i zmarło na raka, którego spowodował wybuch i pożar radioaktywnych substancji. Jedna ze skrajnych partii komunistycznych w Rosji już chce usunięcia serialu w swoim rodzimym kraju i pozywa producentów o antyrosyjską politykę. Ile czasu jeszcze ludzie będą oszukiwani? Ile osób jeszcze będzie musiało być „usuniętych” z życia publicznego. Aż wreszcie w pamięci zostają słowa Uliany Chomiuk; „co to za kraj, w którym nienarodzone dzieci muszą ratować swoje matki”…
SGO